Walenie Kopydem

Był kiedyś taki przedsiębiorca. Nazywał się Feliks Siemienas. Ufundował złoty medal swojego imienia. Po czym w świetle jupiterów wręczył go ówczesnemu Prezydentowi USA – Ronaldowi Reaganowi.

20140201-233513.jpg

Polska zdumiała się. Następnie rechotem cała zarżała. Po czym wróciła do przeżuwania codziennego schabowego. [ Polityka | Złote pstrągi Siemienasa ]

Każdy może stworzyć swój ranking czegokolwiek. Mnóstwo osób to robi. Niektórzy kierują się jakimiś zasadami, inni własnym widzimisię, interesami, lansem wazeliniarzy czy osobistymi preferencjami. Nic zdrożnego. Sztukę lansu i balansu Polak ma opanowaną. Racjonalnej oceny takiego zadymiania również.

Gorzej jak umieszczają samych siebie w tych rankingach, bo to już jest groteska godna wspomnianego medalu Siemienasa i surrealizm klasy Rolanda Topora. Szkoda nawet to jakoś komentować. Po prostu zawsze staje mi przed oczami jeden z biznesowych konkursów, którego laureatami byli sami sponsorzy. To jest tak żenujące, że aż zabawne choć w sumie niesmaczne.

Blogosfera zachowuje się czasem jak szczenię gryzące wszystko dookoła. Potem sika na dywan. Pół biedy jak robi to mimowolnie. Gorzej jak z wyrachowaniem i celowo. A szczególnie gdy zagrożone są czyjeś interesy. To walka buldogów pod dywanem o uznanie, sławę, celebryctwo, obecność w mediach i kasę od sponsorów blogów. Nieważne co za tym stoi, liczy się lans. Przecież finansujący blogosferę marketer wie o niej tyle co powie mu często agencja social media. Im mniej wie, tym lepiej bo łatwo mu naściemniać. Na szczęście marketerzy szybko się uczą … Próba weryfikacji owego lansu jest jak poker – ktoś kładzie karty na stół i mówi “sprawdzam”.

Co robi konkurs SMS w Blog Roku? Konwersję. Konwersję zachowania Twoich fanów. Nagle Ci, którzy tak Cię wielbią muszą wziąć komórkę do ręki i wysłać jednego SMSa. Jednego. Za złotówkę. Toaleta w centrum handlowym jak jest płatna kosztuje dwa razy drożej. Czy to jest “żebranie” i “wyłudzanie kasy”? A to zależy kto mówi. Jeśli ten, który na codzień lansuje się na wielkiego blogera, a dostaje 4 SMSy na koniec głosowania to czym to świadczy? Łatwo dośpiewać. O kupowaniu starterów nawet nie chce mi się pisać, bo to argument bezsensowny. Dlaczego? Bo to juror decyduje jaka trójkę wybierze. Ilość głosów nie decyduje o jego wyborze.

Juror nie jest blogerem? A musi? Jest normalnym człowiekiem, jak członek amerykańskiej ławy przysięgłych, który nie musi być nawet prawnikiem. Dla kogo pisze bloger? Ekspertów? Innych blogerôw? W jury są celebryci? W czym to przeszkadza? Konkurs musi mieć swoją medialność i przyciągnąć uwagę. Kto ma być w jury? Wybrani, namaszczeni i oddający hołd Największemu Przywódcy Cesarzowi Blogosfery? (facepalm)

Konkurs SMS jest świetnym weryfikatorem wierności fanów. I o to się walczy, a nie “żebrze” o głosy. Tu jest prosty przekaz – jeśli lubisz mój blog, zagłosuj, raz w roku. I tyle.

Niektórzy jednak uważają, że jako samozwańczy eksperci od blogosfery, jedynie oni mają rację i tyle. Weryfikacji będą bać się zawsze. Im bowiem silniej lansować się będą na znawców, tym bardziej zimny prysznic będzie dotkliwy. Tu bowiem nie chodzi o statystyki, a o najbardziej banalną kwestię z możliwych – wywołanie reakcji fanów.

Jeśli nie potrafisz przekonać swoich fanów by raz do roku wysłali na Twój blog jednego SMSa o wartości połowy ceny wysikania się w centrum handlowym, to nie opowiadaj potem sponsorom swojego bloga, jaki jesteś wpływowy i czego czytelnicy dla Ciebie nie zrobią.

Walczcie o głosy swoich swoich fanów. Warto.

PS. Jest jeszcze jedna kwestia – to kwestia klasy. Można przegrywać, wygrywać, jak w życiu. Ale postrzegani jesteśmy po tym JAK coś robimy. Walenie Kopydem w konkurs Blog Roku w środku rywalizacji blogerów o poparcie swoich fanów to tania zagrywka. Wybacz Pawle, nic do Ciebie nie mam bo Cię nie znam, ale albo jesteś wkręcany, albo tak masz, albo właśnie jesteś kandydatem do Suchara Roku 2014. Bez urazy.

15 komentarzy

  1. Przecież w tym jury sa osoby, które zielonego pojęcia nie maja o blogowaniu, ani nawet o wybranych blogach. I nie sadze, aby rzetelnie i poważnie podchodziły do swoich funkcji. Są celebrytami postawionymi przed “błysk fleszy:, żeby nadać całej akcji medialnosci i rozgłosu, nic więcej. Nie sadze, żeby pani Mucha dokładnie zapoznała się ze wszystkimi blogami (chociażby z częścią ich tekstów) zwracajac uwage także na jego społeczność, bo w koncu o blogerze świadczą jego czytelnicy. Za ocenianie innych powinni się brać ludzie chociaż troche obeznani w temacie. Z tego samego powodu pan Zdzisław spod budki z piwem nie nie powinien oceniać przydatności pracowników w dziale marketingu Google z którego celebryci nie obeznani w blogosferze nie powinni oceniać blogów.

    dravek
    1. Prosze pytac bezposrednio panią Muchę. A co do oceny pana Zenka, to raczej zaden z jurorow nie jest spod budki z piwem, natomiast do oceny tresci szczegolnie z kategorii niespecjalistycznych nie potrzeba blogerskich ekspertow tym bardziej, ze takowych w Polsce nie ma – dziedzina jest jeszcze zbyt mloda. Zakladam, ze kazdy z jurorow rzetelnie wypelnia swoja funkcje, jesli sa jakies konkrety na to ze jest inaczej, to poprosze.

      kotarbinski
  2. Przyznaję, że ten tekst namieszał trochę w mojej głowie. Dwa, trzy oddechy, myśli po łebkach uporządkowane, więc mogę się odnosić:
    1. Całkowicie odrzucam tok rozumowania Drevka. Wiem, że nasz mózg działa na poziomie schematów, bo to było nam niezbędne by przeżyć na płaskich sawannach. Koszt, który ponosimy, to super częste wyciąganie wniosków w oparciu o nieprzemyślane przesłanki. To czy człowiek wykona swe obowiązki dobrze czy słabo nie zależy od tego kim jest ani co robi, tylko od tego co w nim głęboko siedzi (jakimi wartościami się kieruje). Nie wiem, co siedzi w głowach celebrytów, więc nawet przez sekundę nie będę antycypował jak się zachowają. Odpowiedzialności za pracę nie ma się wymalowanej na twarzy (tym bardziej poprawionej “fotoszopem”).
    2. Startuję w tegorocznej edycji konkursu, zasada konsekwencji wymaga więc ode mnie nie tylko akceptacji regulaminu i warunków społecznych, w których konkurs się odbywa, ale również bronienia tych zasad, gdy są poddawane w wątpliwość. Jeśli by mi one nie odpowiadały, to po tzw. kij miałbym startować? Zatem, choć dziś od rana lamentuję, że jestem już na 5 stronie, bo czytelnicy nie ślą sms, całkowicie zgadzam się z rozumowaniem w tekście: każdy model biznesowy raz na jakiś czas musi być weryfikowany obiektywnymi estymatorami. W tym przypadku to SMS. W nosie z konkursem; Dorota, Kasia oraz ja, Krzysztof Wiśniewski pytamy głośno: czy odpowiada Wam nasza praca? Dostajemy odpowiedź: Tak, choć praca innych podoba nam się bardziej. Brawo! Tego właśnie nam trzeba. Bez tego się nie rozwiniemy. Szkoda, że nie możemy dostać poszerzonej informacji zwrotnej: podoba mi się to, nie podoba to, a na koniec dodam, że jeszcze to mi się podoba (tak przy okazji, była to mikrolekcja w jaki sposób stosować regułę kanapki przy przekazywaniu trudnych komunikatów; o więcej proście Dorotę, jak ją znam chętnie napisze).
    Reasumując, podpisuję się po regułami konkursu, nie poddaję ich w wątpliwość, bo zysk z realnego feedbacku przerasta wartość wszystkich nagród opisanych na jego stronie.

    Krzysztof Wiśniewski
  3. A co powiesz o tym, że praktycznie nikt z “topowych” blogerów nie bierze udziału w tym konkursie? Test Pawła Opydo dobitnie pokazał, że badani (co prawda wąska grupa ludzi, ale jednak) rozpoznają raczej blogerów z rankingu Kominka, a nie jakiegoś konkursu organizowanego przez Onet, który wysokim poziomem treści raczej nie grzeszy.
    A ripostowanie kogoś przez przekręcenie nazwiska jest słabe.

    Tomek Woźniak
    1. Nie wiem czym jest “test Pawła” – sam napisał, że to eksperyment, który średnio chyba wyszedł. A co do udziału “topowych” blogerów, to topowych według kogo? Co to znaczy “topowy bloger?” Chodzący w topie? 🙂 Chodząca wtopa kolekcji Schlezwig-Holstein? Przekręcenie nazwiska było słabe? Sorry 🙂 Tak mam:) Nie ze złośliwości 🙂 Walenie w konkurs Blog Roku w środku głosowania, gdzie być może jeden SMS moze decydować o wejściu bądź nie do półfinałowej dziesiątki – jest słabe razy dziesięć… To nie ja zacząłem. Piecykowym paziem nie jestem, nie byłem i nie będę – piszę jak jest:) Natalia Siwiec też jest rozpoznawalna. Jola Rutowicz też. I tak dalej …

      kotarbinski
    2. Tomku ale że kto nie grzeszy wysokim poziomem? Konkurs czy Onet? Bo jeśli chodzi o Konkurs sam w sobie, to możliwe że masz słabą wiedzę na temat Bloga Roku jak i “topowych” blogów biorących w nim udział. Podam Ci tylko kilka wybranych przykładów:
      – Natalia Hatalska (laureatka)
      – Maciek Budzich (laureat)
      – Agnieszka Kaluga (w rankingu Kominka w tym roku, a przecież to ranking “topowych”)
      – Paulina Wnik – jak wyżej
      – Ola Radomska (w rankingu ubiegłorocznym, reszta jak wyżej)

      Przykłady można mnożyć, niemniej pokazują one że nie bardzo wiesz kto się zgłasza do Konkursu. Dodam tylko że w ubiegłym roku startowały blogi Maffashion i Macademian girl – oba odpadły w fazie “smsowania” – nie otrzymały wystarczająco dużo głosów by znaleźć się w “top 10”. Co tylko potwierdza słowa Jacka o konwersji czytelników 🙂

      Majlosz Gruszczyński
  4. Myślałem że mowa o rankingu Kominka i faktu, że sam się na tą listę wpisał. Co z jego perspektywy nie jest głupie – marketer dostaje listę z (subiektywnego) rankingu Kominka i na tej podstawie (bardzo często) decyduje gdzie przepali budżet różnej maści kampaniami. Z praktycznego punktu widzenia brak Kominka na jego własnej liście może powodować że marketer zapomniał by o nim. Jego lista jest tylko w jednym celu – przekierowanie budżetu reklamowego do niego i jego znajomych z blogosfery. Dla niego (jak i wiekszosci z nas) liczy się dzisiaj. Ten ranking nie ma być Nagrodą Nobla, czymś długoterminowym, ważnym. Liczy sie aby dziś może za rok też zarobić kasę z budżetów reklamowe. I tyle.

    Lord
  5. Padło w tekście pytanie: dla kogo pisze bloger???? Z mojego punktu siedzenia dla ludzi, najzwyklejszych ludzi interesujących się tym samym tematem, o którym bloger pisze. I mogą to być celebryci, ważne osobistości czy nawet inni blogerzy. Wszyscy jesteśmy ludźmi! Ci sami mogą również być jury w konkursie i na pewno rzetelnie podejdą do swojej pracy – oceniania w ostatnim etapie konkursu!

    Dla “starego” blogera SMSowy etap to rzeczywiście sprawdzian dla niego samego i jego czytelników (fanów) – a czytelnik nie zawsze jest czytelnikiem chcącym sięgnąć po telefon :). Jak Pan to określił: “zależy kto mówi”.
    Dla młodego blogera start w takim konkursie to niejednokrotnie zaproszenie do siebie, pokazanie się i pokiwanie zainteresowanym w olbrzymiej i zaśmieconej przestrzeni, jaką jest internet. Z wiadomych względów nie przebije się do dalszego etapu konkursu :).

    Na koniec dodam tylko, że nie zawsze pisaniu bloga przyświeca jeden cel – lans i kasa. Choć do tego zaczyna to zmierzać! Jak w biznesie – jednym chodzi tylko o kasę, innym o spełnienie.

    joanapk
  6. Pomijając zaangażowanie autora tekstu w konkurs (oraz fakt, że sam dzięki niemu rok temu zyskał trochę fanów) to podpisuję się pod wszystkim. Konkurs jest bardzo dobrze pomyślany. Że trzeba słać smsy? Dochód jest przekazany na cele charytatywne, więc nie są to puste głosy. Że twarze medialne siedzą w jury? Przez to plebiscyt zyskuje na prestiżu i popularności, a co za tym idzie, finaliści otrzymują nie tylko nagrody, ale tytuł, który ma realne przełożenie na rozwój bloga. Jeżeli komuś nie odpowiada regulamin to nie staruje, proste. Ja startuję.

    Tak jak ktoś wyżej zauważył – wielu “wpływowych” zwyczajnie ma cykora. O pozycję i o jej weryfikację.

  7. Coś się we mnie burzy, żeby mierzyć “popularność”/topowość/czy jakkolwiek chcemy to nazwać blogerów przy pomocy “wyślij sms za 1,23”. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że czytelnicy bloga marketingowego nie wyślą sms, bo “nie bawią się w takie rzeczy”, ale kupią np. książkę, którą na tym blogu ktoś poleci. Nie wysyłam smsów na konkursu – dla zasady. Nie chciałabym też, żeby ktoś wysyłał na mnie. Nie muszę mierzyć swojej blogerskości. Są odwiedzający, są komentarze i są kanały społecznościowe. Jak ktoś chce współpracować, to powinien sam ocenić, a nie zdawać się na głosy czytelników (lub nie) i ocenę jury (obojętnie czy uznamy ją za kompetentną).

    1. Moniko, nikt nie mierzy “topowosci” blogow przy pomocy SMS. Tak samo jak nie sluzy temu lajkowanie czy szerowanie. Weryfikuja zaangazowanie przede wszystkim. Sa dosc konkretna miarą. Jeśli masz lepszą, zaproponuj.

      kotarbinski
  8. Cóż, Opydo osiągnął to, co osiągnął, właśnie dzięki tanim zagrywkom. Nawet, jeśli przypadkiem ktoś go nie podlinkuje (jw.) to i tak jego sukces – narobił szumu wokół własnej osoby. Prawie jak Wojewódzki, Lis czy inny Lizut.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *