Czy deepfake zabija? Czy tylko kradnie?

Orzeł pochwycił dziecko w parku! Szok i niedowierzanie! Internet się zagotował, a zasięgi przekroczyły wszelkie granice. Jest grudzień 2012 roku. Tymczasem wszystko było dziełem kilku studentów, pragnących zaistnieć w elektronicznym świecie.

Zadanie studenckie

Pewien nauczyciel zlecił studentom zadanie, które było próbą umiejętności technicznych, a także kreatywności: stworzenie filmu, który zdobędzie co najmniej 100 tysięcy wyświetleń na platformie YouTube. Trójka kreatywnych studentów z dziedziny animacji 3D, Normand Archambault, Loïc Mireault oraz Félix Marquis-Poulin zorientowali się, że tajemnica sukcesu tkwi w połączeniu dwóch elementów, które zawsze przyciągają uwagę – dzieci i zwierząt. Postanowili pójść krok dalej, łącząc te dwa aspekty w spektakularny sposób. Po 400 godzinach spędzonych nad perfekcyjnym dopracowaniem animacji, film stał się viralem, przekraczając wszelkie oczekiwania twórców, jak i ich wykładowcy. Wykorzystując zaawansowane techniki animacji 3D, udało im się stworzyć scenę tak realistyczną, że wielu widzów uwierzyło w autentyczność przedstawionych wydarzeń. Jedna osoba nie uwierzyła. Był to pewien ornitolog, specjalista w zakresie behawiorystki orłów, który po analizie filmu uznał, że ptaki w naturze nie zawracają, tak jak ujęto to na filmie.

Po osiągnięciu ogromnej popularności, studenci ujawnili prawdę za sprawą swojego projektu, ukazując możliwości ówczesnej animacji komputerowej i jednocześnie rozpalając debatę na temat wiarygodności treści publikowanych w internecie. To, co było zadaniem akademickim, przekształciło się w mocne przypomnienie o sile mediów cyfrowych i ich wpływie na percepcję rzeczywistości przez społeczeństwo. Historia Normanda Archambaulta, Loïca Mireaulta i Félixa Marquis-Poulina jest jednym z przypadków w dziedzinie mediów cyfrowych, który udowadnia jak granica między rzeczywistością a fikcją może zostać zatarta za pomocą nowoczesnych technologii. To było 12 lat temu. Od tego czasu znaleźliśmy się na zupełnie innej orbicie.

Czy deepfake zabija?

Technologia deepfake, będąca połączeniem słów “deep learning” (głębokie uczenie) i “fake” (fałszywy), zrewolucjonizowała sposób, w jaki postrzegamy autentyczność obrazu i dźwięku w cyfrowym świecie. Jej rozwój, który zaczął nabierać tempa na przełomie drugiej dekady XXI wieku, opiera się na wykorzystaniu zaawansowanych algorytmów sztucznej inteligencji do tworzenia lub modyfikowania treści wideo i audio, tak aby wydawały się one realistyczne, mimo że są całkowicie sfabrykowane.

Początki deepfake wiążą się z niewinnymi zastosowaniami, takimi jak tworzenie memów internetowych czy zmiana twarzy w filmach i na zdjęciach dla zabawy. Szybko jednak stało się oczywiste, że ta technologia niesie ze sobą poważne implikacje etyczne i społeczne. Zdolność do tworzenia przekonujących fałszywych materiałów wideo i audio, w których publiczne postaci mówią lub robią rzeczy, których nigdy nie powiedziały ani nie zrobiły, otworzyła drzwi do manipulacji informacjami, dezinformacji i naruszania prywatności.

W ciągu ostatnich lat deepfake stał się przedmiotem debat na temat bezpieczeństwa narodowego, wpływu na wybory, autentyczności informacji i ochrony prywatności. Mimo że technologia ta oferuje fascynujące możliwości w dziedzinie rozrywki, edukacji i nawet ochrony zdrowia, jej potencjalne zastosowania w sferze negatywnej, takie jak tworzenie fałszywych dowodów czy cyberprzemoc, wywołują niepokój.

Reagując na rosnące obawy, świat stara się znaleźć sposoby na walkę z negatywnymi aspektami deepfake, rozwijając narzędzia do wykrywania i zapobiegania rozpowszechnianiu fałszywych treści. Jednakże, w miarę jak technologia ta staje się coraz bardziej zaawansowana, wyścig między tworzeniem a wykrywaniem deepfake wydaje się nie mieć końca, rzucając wyzwanie naszej zdolności do odróżniania prawdy od fikcji w coraz bardziej cyfrowym świecie.

Czy deepfake kradnie dzięki marce osobistej Marka Zuckerberga?

Meta? Gdzie jesteście? O obsłudze klienta i reakcji na zgłoszenia naruszeń na Facebooku, Instagramie czy Twitterze można napisać kilka solidnych książek. Strategia wielkich, technologicznych gigantów jest typowa dla cyfrowych dinozaurów. Wielu ludzi nadal wydaje się przekonanych, że Facebook to nieduża firma, kierowana przez sympatycznego nastolatka. Mark Zuckerberg, miły chłopiec w szarej koszulce, zawsze uśmiechnięty i sympatyczny. Kolega z sąsiedztwa. Tymczasem w 2023 roku sama Meta Platforms, Inc. (Facebook) odnotowała przychody w wysokości 134,9 miliarda dolarów. Zysk netto wyniósł 39,1 miliarda dolarów, co stanowi wzrost o 69%. Firma zatrudniała 67 317 osób na koniec roku. To globalna korporacja, a nie nieduża firma hostingowa z Częstochowy. Na dodatek korporacja cyfrowa, która dąży to pełnej cyfryzacji procesów obsługi swojej społeczności. Tutaj nie na krajowych infolinii i miłych konsultantów, z którymi pogawędzimy o życiu. Na dodatek Meta ma grzech pierworodny wielu korporacji amerykańskich. W centrum zainteresowania jest tylko USA, a reszta świata to swoiste “kolonie”, w których customer experience ma zdecydowanie mniejsze znaczenie niż pod słońcem Kalifornii. Liczą się tylko wagony wpływów z reklam, które niczym kolonialne okręty z przyprawami, zawijają do Port of Los Angeles. Korporacje takie jak Meta czy LinkedIn nie mają swojego prawdziwego, europejskiego departamentu marketingu, o lokalnych krajach nie wspominając. To w dużej mierze struktury handlowe, nastawione na eksploatację rynków, a nie ich rozwijanie. Dlatego ze świecą szukać konkretnych osób odpowiedzialnych za jakość obsługi klienta czy sytuacje awaryjne. Dla wielu marketerów może wydawać się to niewyobrażalne, ale tak to działa.

Houston, mamy problem.

Czy Meta i Mark Zuckerberg pamiętają tę historię? W sierpniu 2013 roku pewien Palestyńczyk, Khalil, odkrył błąd w zabezpieczeniach prywatności Facebooka. Problem polegał na możliwości ominięcia ustawień i zamieszczenia dowolnej treści na prywatnej tablicy. Khalil zgłosił ów błąd do programu Bug Bounty, którego celem jest premiowanie facebookowiczów za wykrywanie problemów informatycznych. Niestety nie udało mu się przekonać sekcji bezpieczeństwa, że problem istnieje i jest poważny i został potraktowany odmownie, zapewne zgodnie z jakąś korporacyjną procedurą. Khalil jednak nie dał za wygraną i zareagował niczym Chuck Norris — kopem z półobrotu. Udowodnił swoją tezę poprzez umieszczenie swojej skargi bezpośrednio na profilu facebookowym Marka Zuckerberga. Czas reakcji był liczony w minutach. Facebook zainteresował się problemem błyskawicznie. W ostateczności błąd naprawiono, ale Khalilowi odmówiono wypłaty wynagrodzenia, tłumacząc się naruszeniem zasad programu. Palestyńczyk, jak nietrudno się domyślić, zapowiedział, że prędzej sprzeda kolejny błąd na czarnym rynku, niż przekaże informację Facebookowi. Niestety, z perspektywy Krzemowej Doliny proces myślenia o innych krajach jest trochę inny niż w Europie.

Deepfake Rafała Brzoski

Jest taki polski przedsiębiorca. Nazywa się Rafał Brzoska. Jest znany przede wszystkim jako założyciel i prezes InPostu i zasłynął z organizacji sieci samoobsługowych paczkomatów w Polsce, co przyczyniło się do jego debiutu na liście najbogatszych Polaków. W 2021 roku, z majątkiem wycenianym na 5,7 mld zł, zajął siódme miejsce na liście magazynu „Forbes”. Brzoska jest jedną z najsilniejszych marek osobistych w Polsce, w kategorii przedsiębiorców. Prowadzi bardzo aktywne działania w mediach społecznościowych. W marcu w internecie pojawia się filmowy deepfake z jego udziałem, zachęcający do inwestowania w gruszki na wierzbie. Idą z Polski zgłoszenia do Meta. Niewiele się dzieje.

Dla operatora Meta i jego algorytmów, Rafał to tylko jakiś mężczyzna w średnim wieku, który coś mówi w niezrozumiałym języku z dalekiego kraju. W Kalifornii to tylko kolejny film wrzucony do internetu. Nie ma w nim nagich piersi ani terrorystów. To w czym jest problem?

To jest problem. Gdyby deepfake Marka Zuckerberga stał się globalnym viralem i zachęcał do inwestycji Jordana Belforta to pewnie nawet Leonardo di Caprio byłby zaskoczony. A może Mark Zuckerberg promowałby Madoffa? Bernie Madoff, był amerykańskim finansistą i przestępcą finansowym, który przyznał się do prowadzenia największej piramidy finansowej w historii, wycenianej na około 65 miliardów dolarów. Był w przeszłości przewodniczącym giełdy Nasdaq. Madoff zmarł 14 kwietnia 2021 roku​​. Do końca życia uważał, że okradał tylko bogatych ludzi.

Chciwość nie jest OK

Słynne słowa “chciwość, jakkolwiek by to nazwać, jest dobra” (“Greed, for lack of a better word, is good”) pochodzą od postaci Gordona Gekko, granej przez Michaela Douglasa, w filmie “Wall Street” z 1987 roku. W swoim przemówieniu Gekko argumentuje, że chciwość jest napędem ewolucyjnym i ma kluczowe znaczenie dla postępu. Rok wcześniej, podczas wykładu inauguracyjnego na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley 18 maja 1986 roku, padły słowa “Chciwość jest ok! Chciwość jest w porządku. Uważam, że chciwość jest zdrowa. Możesz być chciwy i nadal czuć się dobrze ze sobą”. Autorem tych słów był Ivan Boesky. Dokładnie 18 grudnia 1987r. czyli 19 miesięcy później poszedł do więzienia. W tym dniu ten spekulant świata finansowego został skazany na 3 lata więzienia za nielegalne zarobienie 50 milionów dolarów. Wcześniej chwalono go jako geniusza finansowego w wielu mediach oraz nieustannie zapraszano do przemawiania na konferencjach, seminariach, uniwersytetach i szkołach wyższych.

W cyfrowych korporacjach zmiana w zgłaszaniu deepfake i walka z nimi jest dziś poważnym wyzwaniem. Deepfake staje się coraz bardziej doskonały, tak jak doskonały był film o orle porywającym dziecko w parku. Meta, musicie jeszcze wiele popracować, by stać się globalną marką 5.0.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *