Kiedy napisałem, że spędziłem nockę z Maffashion byli tacy, którzy serdecznie mi zazdrościli.
Wyrażali to nawet w różny, elektroniczny sposób. Ale nic z tych rzeczy, kochani. Nic z tych rzeczy. Nadszedł moment by racjonalnie i bez emocji opisać jedno z największych zamieszań internetowych 2014 czyli promocję Orange Cloud przez Julię Kuczyńską.
Kilka słów wprowadzenia. Case study jest jednym z najfajniejszych narzędzi do edukacji. Wymaga nie tylko oceny tego co się działo, ale odpowiedzi na pytanie o efekt wewnątrz firmy. Z tego właśnie powodu, wszelkie „internetowe kryzysy”, które niektórym burzą krew – są funta kłaków warte. Trzeba po prostu wiedzieć jak to zostało odebrane w środku firmy i jakim efektem się zakończyło. To nie zawsze jest możliwe. Wymaga też dwóch rzeczy: czasu by spojrzeć z pewnej perspektywy oraz danych, które dostarczy firma. Ten drugi element jest często niemożliwy do spełnienia np. ile Orange zapłaciło Julii za tę kampanię? A spekulacje czy plotki nie powinny się znajdować w case study, chyba że podkreśla się nieformalność tej informacji.
Dlatego materiał powstał teraz, kiedy opadł już kurz bitewny, emocje się wypaliły i wszyscy, którzy mieli swoje zdanie na ten temat – zużyli całą amunicję.
Dziękuję chłopakom z Orange Polska za pomoc i współpracę. Bez ich zaangażowania ten materiał by nie powstał.
Poniżej link do landing page
Osobiście nie wiem dlaczego tej amunicji niektórzy wykorzystali aż tak dużo. Sam przyglądałem się tej prowokacji do samego początku i szczerze powiem, że do pewnego momentu naprawdę wierzyłem, że nie jest to fikcja. Bardzo dobrym posunięciem było wybranie właśnie Julii do tego rodzaju kampanii. Po odkryciu wszystkich kart, przeanalizowałem krótko sam dla siebie całą akcję i pomyślałem, że to naprawdę było dobre, udane i nie wiem czego w zasadzie miałbym się przyczepić.. Nie mniej, dobrze, że emocje już opadły i można przejść do rzeczowych informacji na ten temat.
Dziękuję za case. Bardzo fajnie zrobiony 🙂
Bardzo ciekawa i intrygująca prowokacjo-reklama. Kampania na długo zostanie zapamiętana.
WOW, WOW, WOW!!! To jest naprawdę swietne 🙂 Nie, nie przesadzam, dużo czytam, szczegolnie wpisow blogerow w internecie i smialo moge Ci powiedziec, ze nigdy wczesniej nie spotkalem się z blogerem, który mialby rownie wielki talent do pisania, jaki to talent niezaprzeczalnie posiadasz Ty 🙂 No, no, jestem pelen podziwu, serdecznie pozdrawiam 🙂
Świetny case – wstyd się przyznać, ale nie słyszałem o tej akcji.
Szczerze mówiąc zdziwiła mnie ilość negatywnych komentarzy na temat tej kampanii, bo z punktu widzenia marketingowa nie ma się czego przyczepić (całość została przemyślana w każdym najmniejszym szczególe), a punktu widzenia potencjalnego klienta nie można tak naprawdę mówić o żadnym oszustwie, kłamstwie i nadszarpnięciu wiarygodności blogosfery. Osobiście czekam na tego typu kampanie i wszystko wskazuje na to, że będzie ich więcej.
Ona bardziej powinna zazdrościć, że spędziła tam czas z Panem
O rany! Tak czułem, że jest coś nie tak z tym jej skradzionym telefonem… Niby kto by jej miał go ukraść i kiedy? Nie sądziłem, że to możliwe, wszyscy wiedzą kim jest i zaraz by sie wydało. Ale ktoś mial niezły pomysł na reklamę. Ale gdy blogerka zaczęła poakzywać jakie zdjęcia zamieszcze potencjalny złodziej to już czułem, że coś jest nie tak… Były jakieś dziwne. Poza tym, co za złodziej używa telefonu zamiast go sprzedac i wgrać nowe oprogramowanie?
Uważam, że akcja zdecydowanie udana. W pewnym momencie podobnie jak Kacper myślałem, że to prawda 😉 Mam nadzieję, że tego typu akcji pojawi się w przyszłości więcej. Pozdrawiam 😉