Pierwsze wrażenie nowego kraju budujemy sobie najczęściej podczas pierwszej godziny. Pamiętam szerokie aleje Bukaresztu. Czystość białoruskiego Mińska. Smród śmieci w Brukseli. Rozpadające się rudery Hollywood. Szalone autobusy w Helsinkach. I przyjaznych ludzi w najmniej bezpiecznych dzielnicach Los Angeles.
Dawno nie byłem na Dworcu Centralnym. Podróże trwające siedem godzin z Trójmiasta nie zachęcają. Dworzec ma podobno nowe logo. Widziałem. Nawet ładne. Pytanie tylko, po co dworcom logo? Może lepiej zainwestować w koordynację wyświetlania informacji na Warszawa Centralna i Warszawa Śródmieście. Z obu dworców bowiem jedzie SKM na lotnisko Chopina. Ale jakoś nikt nie wpadł by tego dopilnować. Podobnie jak wyświetlania informacji o odjazdach 175 i SKM w hali przylotów.
Zawsze pytam znajomych obcokrajowców o ich pierwsze wrażenia. Jak wygląda zderzenie stereotypu z rzeczywistością? Czy jest podobne do naszej konfrontacji? Po wyjściu z samolotu najczęściej szukamy transportu, rodziny, toalety lub bankomatu. Kantory wydają się przeżytkiem. Obcokrajowiec wychodząc z lotniska przestaje być klientem linii lotniczej, a staje dziesiątek firm świadczących najróżniejsze usługi. Warszawską wizytówką są kierowcy linii 175. ” – No ticket” – burknął jeden z nich, a jakże w krawacie, na uprzejme pytanie dwóch Brytyjek o bilety. Automat stał pośrodku. Wystarczyło wskazać nawet palcem. Lub zainwestować w wielką naklejkę z ikonografiką. Aby przeczytać tekst w języku polskim i angielskim naklejony na szybę trzeba mieć sokoli wzrok.
W warszawskim metrze nie uświadczysz oznaczenia, gdzie wysiąść by dojechać na lotnisko. A to jedna z kluczowych informacji każdej aglomeracji na świecie. Dworce kolejowe, promy, lotniska, stacje. W drugiej kolejności są węzły przesiadkowe i atrakcje turystyczne. Podróżując paryskim metrem nie masz wątpliwości gdzie wysiąść. Kolory i symbole oznaczeń ciągną Cię wręcz za nos. W Polsce poszukiwanie widocznego numeru ulicy, jej nazwy czy logiki w ułożeniu numeracji to iście czeski film. Myślenie w kategoriach „przecież wszyscy wiedzą” to najczęściej podstawowe, błędne założenie.
Jadę sobie oto tramwajem 24 i na Placu Zawiszy słyszę „Dworzec Centralny”. Zaskoczyło mnie, że został aż tak rozbudowany … Ale na Placu Starynkiewicza dowiedziałem się, że jestem przy Muzeum Powstania. A na Placu Zawiszy, że to Okopowa 4. System „dograł się” na Zajezdnia Wola, a ja cieszyłem się, że nie jestem chińskim studentem.
Kiedy kilka tygodni temu wracałem ze Stadionu Narodowego na lotnisko, zapowiedzi systemu Ivona całkowicie rozmyły się z rzeczywistością wjeżdżających pociągów. Co innego wyświetlano, a co innego wjeżdżało. Przypomniała mi się scena z inkasentem z Misia, który co innego wpisywał, a komputer i tak się mylił. Kiedy dwa tygodnie temu stanąłem na dworcu w Bydgoszczy, wyświetliły mi się aż cztery pociągi do Gdyni, w tym samym czasie, o różnych nazwach i dwa z innych peronów. Na dodatek dwa z nich były opóźnione, co sugerowało odjazd trzech różnych pociągów do tego samego miasta z jednego peronu w tym samym czasie. Uprzejmie zadałem pytanie w biegu Pani Konduktorce czyli WTF??? – Zwrócimy na to uwagę, zareagujemy i przekażemy odpowiedniej osobie – odpowiedziała Pani Konduktorka.
Chciałoby się czasem zostać takim etatowym Supermenem. Wpaść na dworce, przeszkolić kasjerów, naprawić system informujący pasażerów, wysprzątać pociągi, porozstawiać odświeżacze powietrza. Potem komunikacja miejska, taksówki, oznaczenia, zwłaszcza w stolicy, wskazówki jak dotrzeć do .. , przejrzyste mapy, czyste ulice. Na koniec kultura międzyludzka, trudna sztuka komunikacji, tej niewerbalnej też (bo oto idę zły i groźny i nie mam czasu, żeby ci wyjaśnić, słoiku, jak masz dojechać). Kilka godzin snu i od nowa…