Silikonowe mózgi

Siedzą w szklanych klatkach jak w brojlerach. Niektórzy niedawno z kanap zeszli. Skupione twarze rozświetla tylko zimny blask monitora. Klikają. Piszą. Klikają. Tysiąc lajków za cztery dychy. Dziesięć tysięcy wyświetleń na You Tube – dwie. Kreują silikonowe profile na Facebooku i zarabiają kasę. Łapka w górę. Łapka w dół. Kto dziś wrzuci śmieszniejszą fotkę. Gimbazowy komentarz. Na prezentacji jest się czym chwalić. Tysiące fanów. Nieważne, że część egzotycznych. Setki komentarzy. Nieważne, że bezsensownych. Automat nie rozpoznaje bezcelowych dyskusji. Tylko człowiek. Jest klient, jest rynek. A że klient daje się doić jak dziecko? Cóż, to tylko problem jego merytorycznej arogancji.

Ilość fanów na Faceboku na fanpage marki, lajków czy komentarzy, przestaje być wiarygodnym źródłem informacji o profilu. Oczywiście wtedy, gdy wiemy że jest on sztucznie pompowany. Zjawisko dość dokładnie opisał Jerzy Ziemacki w “Przekroju” – “Zmierzch ery lajków”. Niejednokrotnie samemu wystarczy popatrzeć na niektore fanpage. Żebrolajki konkurują z LOL contentem, nachalna reklama wciska kolejny produkt, a mniej lub bardziej prymitywne konkursy służą tylko wygenerowaniu dodatkowego ruchu. Ten szum wyłącznie dla statystyk i ładnie wyglądających prezentacji ma tyle wspólnego z budowaniem społeczności co owoc figowca z gestem figi.

“Silikonowe” profile facebookowe tym się różnią od “organicznych”, że te pierwsze są piękne, słodkie, słitaśne, wypicowane, wyfotoszopowane, gładkie i efektowne, ale pełne sztucznej chemii w środku. Organiczne profile na których króluje szczerość dialogu czy twórczy spór, bywają dla marketerów i właścicieli firm, kwaśne jak święte psiary Jej Ekscelencji. A naturalna, organiczna świętość bierze się z rzeczywistego zaangażowania fanów w dialog z marką w social media. Prawdziwość wypowiedzi marka-fan jest jedną z kanw prawdziwej lojalności, a nie napompowanych silikonem statystyk. Organiczności nie zapewni Ci żadna agencja, a jedynie prawdziwi pasjonaci tej marki, marketerzy czy właściciele. Agencja może Ci pomóc, ale nie będzie się identyfikować z Twoimi klientami.

Przykład organicznego, prawdziwego i rzetelnego profilu? Zobacz oficjalny fanpage Doroty Zawadzkiej.

Wyjdźcie w końcu z dusznego pokoiku pełnego dymu hipokryzji i zacznijcie realnie komunikować się ze swoimi klientami w mediach społecznościowych. Szczerze i bez ogródek. Ale równocześnie konstruktywnie i bez hejtu. Hahejów trzeba wyrzucać – to kwestia higieny domowej, tak jak wyrzucanie śmieci. Prawdziwej lojalności nie buduje się na wyfiokowanym przyjęciu, gdzie wszyscy prawią sobie płaskie i nieszczere komplementy. Miejcie odwagę i szczerość Bergera.

A teraz wyobraż sobie, że jesteś na wielkiej domówce urządzonej przez napuszoną, barokową i pełną hipokryzji markę (wybierz sobie dowolnie Ci pasującą, a jest ich sporo). Przychodzi nagle niezaproszony Harley-Davidson i …

2 komentarze

  1. Ależ powiało pesymizmem w sobotni poranek.. Nie sposób jednak nie zgodzić się z taką, smutną bądź co bądź, diagnozą “soszjalowej” rzeczywistości, którą Pan tutaj opisał. Masowy odbiorca nie jest jednak głupi. W końcu przejrzy na oczy – nie można bez końca “paść go” szmatławym contentem – to przestanie być skuteczne.. Nie wszyscy jednak tworzą byle co i byle jak, bo wiedzą, że popyt na wartościową informację pozostanie zawsze – to taki optymistyczny akcent na koniec:)

  2. I racja, kto to widział by fanów kupować. A dziś to jest normą, szczególnie pośród wyjadaczy w MLM, odpalisz bloga, kupisz sobie trochę fanów na allegro i będzie elegancko. Ja uważam, że to działanie jest na krótką metę, jeśli ktoś chce faktycznie zbudować solidne podstawy swojej egzystencji internetowej powinien prowadzić poważny fan page, bez sztucznych i murzyńskich fanów którzy nawet nie czytają tego co człowiek im pisze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *