Bywają poranki, które zaczynają się w szczególny sposób. Dzwoni Pani z Onet. Od razu po tonie głosu słyszę, że ma jakiś problem. Wyczuwam korpoagresję, sztuczną uprzejmość, nowomowę, ĄĘ połączone z lekkim cynizmem. Zero zwykłej, ludzkiej serdeczności. Terminator. Killer. Ego jak Everest, ambicje niczym Pacyfik. Słyszę, że jest źle.
– Ma pan otwarty komputer? Nie? To proszę natychmiast otworzyć. A na stronie 66 swoich materiałów szkoleniowych, jest napisane cośtam cośtam i mi się to mega nie podoba. A dlaczego i po co tam to jest? A na innej stronie jest jeszcze cośtam cośtam, co na pewno jest przepisane z internetu.
Odpowiadam jej, że nie mam otwartego komputera, materiały maja 200 stron i muszę zajrzeć do treści. A jeśli coś jest z internetu to na pewno ma źródło, jeśli nie ma źrodła to jest moje. Pani na to, że tak ogólnie to tu było mnóstwo pytań po zajęciach i wcale na nie nie odpowiedziałem. Ciśnienie mi rośnie, na dodatek wraca Joanna z Mackiem, o czymś mi opowiadają, nie słyszę, telefon przerywa, totalny harmider i z babką rozmawiam już pół godziny. A erudycyjnie bogata w korpomowę jest. Mówię jej, źe nie ma takiej możliwości, żebym nie odpowiedział na pytania po zajęciach. To zresztą jest napisane w umowie. A jeśli nie, to prawnik zaraz dopisze. Poza tym z jej grupy po zajęciach nie było żadnych pytań.
– Niby tak – mówi Pani z przekąsem – ale ja byłam z koleżanką na Pana zajęciach jeszcze jak pracowałam w poprzedniej firmie. Miałam wtedy takie wielkie, mega pytania, masę pytań. Nie zadałam ich wtedy. Wie Pan? To jest skandal, że na żadne z nich Pan mi nie odpowiedział. Pan jest podobno taki wielki, doświadczony trener i taki blamaż. Jestem zniesmaczona po prostu. Jak Pan mógł coś takiego zrobić?
Budzę się. Szósta rano. Czy to ta trzecia szóstka? Do strony 66? Jestem w stanie takiego emocjonalnego ciśnienia, że już nie zasnę i muszę to opisać. Jak piszę to jest lepiej. Takie tam, sny wykładowców, trenerów. Rififi po pięćdziesiątce. Podobne do: budzisz się rano, wiesz, że masz szkolenie z mega trudną grupą i uświadamiasz sobie, że jesteś nieprzygotowany. Taka karma.
PS. Jarosław Kuźniar, jak chcecie ode mnie jakieś szkolenie, to niech z HR zadzwoni facet pls. Przesądny jestem. #onmydreams #takietam
Powyższy tekst powiesiłem rano na swoim Facebooku i udostępniłem na LinkedIn. Historia spodobała się 🙂 Czas na parę słów wyjaśnienia:
- Sen jest prawdziwy, z nazwą firmy włącznie. Można mi wierzyć na słowo. Nie jest ani promocją marki, ani moją autopromocją wobec tej marki.
- Wydarzenia we śnie mogą być fikcyjne, ale stan emocjonalny potem – jest prawdziwy. Dlatego już nie zasnąłem.
- Około 30% osób nie doczytało historii do końca, albo przebiegła tekst po łebkach, bez dostrzeżenia faktu, że jest to zapis mojego snu. potraktowali ją jako autentyczne zdarzenie.
- Miłym efektem historii była krótka wymiana zdań z dawno nie widzianymi znajomymi z Grupy Onet. Najlepszego 🙂
- 6 lat temu swoją historię z objęciem stanowiska CMO Grupy Onet na okres 5 sekund opisałem w notce “Pięciosekundowiec“. Ta zabawna prowokacja, zakończyła się wtedy weekendowym buzzem na dużą skalę.
- Nigdy bym nie przypuszczał, że moje “PS” skierowane do Jarka Kuźniara (pozdrawiam i przepraszam za pikanie powiadomień o świcie 🙂 zostanie przez jedną osobę uznane za treść o naturze seksistowskiej. Słowo daję. Nie nadążam. (uwaga: sarkazm).