Co mu zrobisz, jak go złapiesz, czyli cwany flecista z Monachium

Kiedy dzwoni do ciebie dziennikarz „Financial Times”, by pogadać o firmie, nie odpowiesz burkliwie, że nie masz czasu. 

Nie starasz się być arogancki. Kiedy w końcu decydujesz się na rozmowę, nie opowiadasz, że świat jest zły, a podejrzenia dziennikarza są bezpodstawne, ponieważ niczym nie handlujesz, a ta pani przyszła do ciebie w tym kożuchu i w nim wychodzi. W każdym razie dziennikarz nie powinien myśleć, że twoja firma zatrudniająca ponad 6 tysięcy pracowników to wielka pralnia pieniędzy. A wszelka krytyka i trudne pytania to skutek zmowy zazdrosnej konkurencji. 

Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, reż. Stanisław Bareja, 1978.

Wirecard był cudownym dzieckiem niemieckiego świata cyfrowego. Europa wciąż marzy o własnych Krzemowych Dolinach. Co chwilę w Polsce słyszę o potężnym potencjale graczy, którzy za chwilę zmiotą z powierzchni globu Facebook, Google, Amazon albo nawet NASA. Normalni inwestorzy przestali się już nabierać na takie bajki. Ostatecznie 22 lata minęły od sławetnej porażki rynku dotcomów, niemniej rynki cyfrowe są nieustannie dzikim zachodem, przypominając nastolatka, fascynującego się każdą błyskotką i wierzącego we wszystko, co się porusza. Choć często poznać pionierów, że mają strzały w plecach, dotyczy to również klientów tracących na swoich inwestycjach.  

Biznes zawsze był pełen kaznodziei pieniądza, szamanów złota czy gawędziarzy trzepiących kasę za piękną retorykę.

Ale to nigdy nie była pierwsza liga. Pierwszą ligę oszustów finansowych stanowią modele biznesowe sugerujące, że są genialne w świecie ekonomii. Tak działał Madoff, szaman wszechczasów. Charles Ponzi – twórca piramidy finansowej, mógłby mu czyścić garnitur. 

Rynki cyfrowe są najmłodsze w historii rynków polegających na wytwarzaniu. W Marce 5.0. opisuję specyfikę najstarszego rynku, analogowego. Składa się na niego wytwarzanie wszystkich produktów niezawierających w sobie elektroniki. Drugi obszar, to rynki semicyfrowe dotyczące produktów zawierających elementy programowalne. 

Produkty analogowe, semicyfrowe i cyfrowe podlegają trochę innym regułom ekonomii rynku.

Pojęcie „ekonomii rynku, ekonomistów rynku” zasugerował prof. Philip Kotler w swojej książce „Moje przygody z marketingiem”. Różnica pomiędzy mikroekonomią, a ekonomią rynku jest prosta. Mikroekonomista patrzy na biznes oczami firmy, a ekonomista rynku – oczami klienta. To trochę inny paradygmat spojrzenia na budowanie wartości. 

W produktach cyfrowych kluczowa jest ich niematerialność, skalowalność, możliwość generowania wzrostu od razu w wymiarze globalnym itp. Dlatego doskonale zaadaptował się do nich sektor finansowy, a branża Fintech świeci tryumfy. Zaczęliśmy zmieniać nasze nawyki finansowe, począwszy od mikropłatności, skończywszy na wielkim inwestowaniu. Przypomina to trochę lata dwudzieste XX wieku, kiedy ludzie uczyli się rynków finansowych czy giełdy. Aż do wielkiego poparzenia palców w 1929r. 

Wirecard był swoistym ziszczeniem marzeń o globalnej marce cyfrowej. Firma powstała w 1999 roku i działała 21 lat. Miała ponad 7 tysięcy klientów korporacyjnych, notowana na giełdzie, od 2006 roku wchodziła w skład indeksu TecDAX giełdy Deutsche Börse. Magia i sielanka. Miliardy euro. Aż tu nagle zabrakło jej w księgach prawie 2 miliardów euro. Cóż za pech. Flecista z Monachium przestał grać. 18 czerwca 2020 roku audyt Ernst&Young odmówił zatwierdzenia rocznego raportu. Wirecard nie był w stanie wiarygodnie udokumentować, gdzie ma 1,9 miliarda euro, które figurowały w raporcie finansowym za 2019 rok. 

Przychody Wirecard były związane m.in. z cyfrowymi rynkami hazardu internetowego. Połowa przychodów z pokera on-line przypadała na rynek USA. Ale Amerykanie zakazali hazardu online, co nie zmieniło faktu, że zyski Wirecard nadal rosły. Cud. Podobnie działała firma Madoffa, gdy rynki finansowe dołowały, a jego indeksy rosły. Inwestorzy sami pchali mu pieniądze do ręki. Tyle że był to efekt piramidy finansowej, a nie spektakularnego geniuszu.

Wirecard czerpał również zyski z pornografii online, nazywając ją rubasznie „treściami emocjonalnymi”. Cokolwiek by nie robiła spółka, przypominało to mechanizmy znane z typowych modeli przekrętów i prania brudnych pieniędzy. Tylko skala była inna, ponieważ siła rynków cyfrowych wynika z ich natychmiastowej globalności i całkowicie innej struktury kosztów niż w przypadku rynków analogowych i semicyfrowych. Na dodatek, świat cyfrowy nie ma nadal swojej globalnej policji, która potrafi połączyć wszystkie kropki.

Dana McCrum, który był wspomnianym dziennikarzem „Financial Times”, nienawistni oponenci nazywali „diabłem”. W 2020 roku otrzymał tytuł dziennikarza roku w Wielkiej Brytanii za śledztwo w sprawie Wirecard. Ujawnił oszustwa na rynkach cyfrowych na wielomiliardową skalę. Wydał książkę „Money Men”, w której opisuje swoje śledztwo. Na jej podstawie powstał thriller dokumentalny. Dan McCrum opowiada zakulisową historię sześcioletniego dochodzenia przeciwko Wirecard oraz o sztuczkach stosowanych, by utrudnić ujawnienie oszustwa. To opowieść o mafii, magnatach pornografii i rosyjskim wywiadzie. 

Netflix, Skandal! Kulisy afery Wirecard, 2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *