Napisać, że media społecznościowe nakręcają zjawisko hejtu, to jakby nic nie napisać. Szósta władza stała się agorą anonimowego, bezkarnego i szyderczego plucia jadem. Dziś jest to już zbadane narzędzie socjotechniki i wywierania wpływu na ludzi. Deepfakes i sztuczna inteligencja generuje z kolei zupełnie nowe zagrożenia dla naszego umysłu.
Według myśli ks. Tischnera, źródłem konfliktów między ludźmi są często “krzywe zwierciadła”. Według niej, wystarczy postawić między ludźmi wykrzywione lustro, które zniekształca obraz drugiej osoby – przedstawiając ją jako gorszą, zakłamaną czy podstępną. Widząc taki wykrzywiony obraz, ludzie zaczynają wzajemnie siebie „prostować”, co prowadzi do eskalacji przemocy. Aby przerwać ten cykl, sposobem jest odwrócenie się od krzywych luster i spojrzenie na innych bezpośrednio, bez uprzedzeń i zniekształceń. Tyle tylko, że to rozwiązanie zakłada humanizm obu stron, brak anonimowości i chęć dojścia do jakiegoś kompromisu.
W świecie klasycznie rozumianego hejtu, dominuje anonimowość, szydera hejterów wyrosłych na treściach 4chana i odmętach dark webu. Socjotechnika w social mediach już dawno przekroczyła granice i stała się narzędziem manipulacji przez farmy trolli, hejt na zlecenie czy patoinfluencerów, realizujących swoje partykularne interesy. Do 2010 roku uważano, że media społecznościowe nie mają potencjału przekształcenia się z cyberprzemocy w fizyczną agresję. Dziś nie ma już pod tym względem wątpliwości. Na dodatek mamy coraz częściej do czynienia z cyberterroryzmem. “Jutro terrorysta może wyrządzić większe szkody posługując się klawiaturą komputera niż bombą”1.
Za twórcę pojęcia cyberterroryzm uznaje się Barry’ego Collina, który w latach 80. XX wieku wprowadził je, łącząc koncepcje cyberprzestrzeni i terroryzmu. Collin zdefiniował cyberterroryzm jako świadome wykorzystanie systemów informacyjnych, sieci komputerowych lub ich komponentów w celu wsparcia lub ułatwienia działań terrorystycznych2. Współcześnie ta pierwotna definicja powinna być zdecydowanie poszerzona. Hejt, deepfake oraz wykorzystanie AI, szczególnie w wymiarze zorganizowanym, finansowanym przez rządy czy organizacje terrorystyczne, są niewątpliwie formą cyberterroryzmu. Problem jest w tym, że nie tylko przeciętny obywatel ma z tym problem. Również ludzie, którzy muszą walczyć z deepfake w globalnym wymiarze tacy jak Rafał Brzoska czy australijski potentat Andrew Forrest. Obaj zaczynają bój z Metą w kontekście scam ads3.
Czy jeżeli ktoś w przestrzeni publicznej nazwie mnie debilem, to mogę pójść do sądu? W zasadzie tak. Tego rodzaju zachowanie może być kwalifikowane jako zniewaga, zgodnie z art. 216 Kodeksu karnego. Przepis ten przewiduje karę grzywny lub ograniczenia wolności dla osoby, która znieważa inną osobę w jej obecności lub publicznie. Aby wszcząć postępowanie, musisz złożyć prywatny akt oskarżenia, ponieważ przestępstwo zniewagi jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Należy jednak pamiętać, że w praktyce sądowej istotne jest udowodnienie, że doszło do zniewagi oraz że miała ona charakter poniżający. Dlatego warto zgromadzić dowody, takie jak zeznania świadków czy inne materiały potwierdzające zajście zdarzenia.
Przypominam, że nie wypowiadam się publicznie na tematy politycznie. Niemniej w Sejmie odbyła się debata nad ustawą antyhejterską zaproponowaną przez Polskę 2050-Trzecią Drogę, mającą na celu walkę z anonimowym hejtem w internecie. Koalicja rządząca popiera ustawę, uzasadniając konieczność ochrony przed szkodliwymi treściami online i umożliwienie poszkodowanym dochodzenia praw. Projekt zakłada możliwość złożenia „ślepego pozwu” oraz nakłada obowiązek ujawnienia danych hejterów przez administratorów stron, z karą do 1 mln zł za odmowę. Przeciwnicy z PiS i Konfederacji krytykują projekt, uznając go za próbę wprowadzenia cenzury i ograniczenia wolności słowa. Argumentują, że może przeciążyć sądy oraz ograniczyć prywatność w internecie. Projekt trafił do komisji nadzwyczajnej, gdzie będzie dalej analizowany.
Po raz kolejny walka z hejtem natrafia na argumentację, że jest łamaniem wolności słowa i cenzurą. Tymczasem nie ma ono z nimi żadnego związku.
Wolność słowa to jedno z fundamentalnych praw człowieka, które gwarantuje nam możliwość wyrażania myśli, opinii i przekonań. Jednak zrozumienie tego pojęcia wymaga dużej odpowiedzialności, ponieważ istnieją granice, których nie można przekraczać pod pretekstem wolności słowa. Hejt oraz mowa nienawiści nie mieszczą się w granicach tego prawa – są jego wypaczeniem i nadużyciem.
Wolność słowa to możliwość wypowiadania się bez obawy o represje, ale nie jest to prawo do obrażania, poniżania czy dyskryminacji innych. Gdy wypowiedzi stają się atakiem na drugiego człowieka, gdy podsycają wrogość lub prowadzą do aktów przemocy, wtedy tracą znamiona wolności słowa i stają się mową nienawiści. W demokracji wolność słowa istnieje po to, aby rozwijać dialog, szukać porozumienia i promować zrozumienie. Hejt, zamiast wzmacniać ten dialog, niszczy go, podsycając podziały i agresję.
Hejt przyczynia się do budowania stereotypów i tworzenia barier między ludźmi, ponieważ podsyca negatywne emocje, uprzedzenia oraz wzmacnia podziały w społeczeństwie. Powtarzające się ataki i negatywne komunikaty wobec określonych grup lub osób wpływają na sposób, w jaki postrzegane są one przez resztę społeczeństwa. Stereotypy są trudne lub wręcz niemożliwe do zmiany. Gdy za ludźmi, którym przeprano mózgi, stoi wyłącznie ślepy fanatyzm – nauka, w tym psychologia i psychiatria, może tylko rozłożyć ręce.
4 listopada opisywałem przykład współczesnych zagrożeń i działalność Elona Muska, który jako właściciel Twittera (X) ma ogromny wpływ na globalną komunikację. Musk podejmuje kontrowersyjne decyzje, takie jak rozmowy z przywódcami Rosji, co budzi niepokój opinii publicznej i USA, gdyż jego działalność nie jest wolna od interesów politycznych i biznesowych. Zakup Twittera zmienił platformę, która pierwotnie była miejscem swobodnej wymiany informacji, na coraz bardziej kontrolowaną i manipulowaną przestrzeń.
Planowane przez Sejm zmiany przepisów w zakresie hejtu i mowy nienawiści, powinny przede wszystkim nakładać na operatorów internetu obowiązek identyfikacji i przekazania Sądowi danych niezbędnych każdemu z nas do obrony swoich praw. To, czego najbardziej boją się hejterzy – to utrata anonimowości. Dawno temu udowadniał to już Jarosław Kuźniar, ujawniając ich tożsamość. W listopadzie 2015 roku stał się też twarzą kampanii społecznej “HejtStop”, mającej na celu walkę z mową nienawiści w internecie. Kampania ta zwracała uwagę na problem agresji słownej w sieci, podkreślając, że przemoc słowna pozostawia trwałe ślady w relacjach międzyludzkich i otrzymała Złoto w konkursie EFFIE.
Przeciwnicy zmian w przepisach, używają też argumentacji, że procesy cywilne “zatkają” Sądy pozwami w takich sprawach. Tymczasem wystarczy tu stosować procedury uproszczone, charakterystyczne dla koncepcji sądów 24-godzinnych. O ile obraza poprzez nazwanie kogoś “idiotą” wymaga powoływania świadków, o tyle operator internetowy ma możliwość zidentyfikowania użytkownika, który dopuszcza się hejtu w sieci, poprzez analizę przypisanego mu adresu IP. Operatorzy telekomunikacyjni są zobowiązani do rejestrowania danych dotyczących połączeń internetowych, w tym adresów IP, dat i godzin połączeń oraz informacji o użytkownikach. Dane te są przechowywane przez określony czas zgodnie z przepisami prawa. Oczywiście nie zlikwiduje to hejtu, ale może go znacznie ograniczyć.
Drugą kwestią jest ograniczenie anonimowości. LinkedIn już od dawna wprowadził darmową weryfikację profili za pomocą ID. Facebook i Twitter każe sobie płacić za taką usługę. Na dodatek stara zasada social mediów głosi, że nie prowadzimy głupich dyskusji z anonimowymi kontami. Po prostu je blokujemy i jest to element higieny cyfrowej. Niestety, algorytmy mediów społecznościowych nie interesują się charakterem dyskusji, a jedynie zasięgami. Te z kolei osiągane są najczęściej dzięki emocjonalnym sporom, shitstormom czy pospolitej tabloidyzacji (por: Australia. Rząd chce zakazać anonimowych komentarzy). Australia planuje w przyszłym roku wprowadzić możliwość korzystania z mediów społecznościowych wyłącznie dla 16+.
Trzecia kwestia to znana w prawie nieuchronność kary. Hejter, który będzie ujawniony, w ciągu 24 godzin dostanie do zapłaty konkretną grzywnę lub zostanie skazany na karę ograniczenia wolności oraz wezwany do zamieszczenia przeprosin, zastanowi się dziesięć razy, zanim kogoś obrazi lub zagrozi.
Kara za hejt powinna być jak mandat z fotoradaru: szybki, nieuchronny i dotkliwy.
Przypisy
1. Toffler A., Toffler H., Wojna i antywojna, Wydawnictwo Kurpisz, Poznań 2006, s. 220.
2. K.C. White, Cyber – terrorism: Modem Mayem, Carlisle 1998, s. 10.
3. Scam ads (reklamy oszustów) to rodzaj fałszywych reklam, które mają na celu oszukiwanie odbiorców i wyłudzanie od nich pieniędzy, danych osobowych lub innych cennych informacji. Reklamy te często wyglądają jak prawdziwe oferty lub promocje, ale ich głównym celem jest wprowadzenie użytkownika w błąd.