35 lat z plecakiem marketingu. Co się tam zmieściło?

Plecak doświadczeń, 35 lat w marketingu i jedna zasada, której nigdy nie zdradziłem: uczciwość wobec ludzi. Wolność wyboru to najcenniejszy ciężar. Zajrzyj do mojego plecaka i zobacz, co naprawdę znaczy być marketerem przez trzy dekady.

1990
Mam 23 lata. Komuna pada, a wszyscy wierzą, że oto nadchodzi raj: demokracja, wolność, zachodni dobrobyt, a ludzie będą wiecznie młodzi, zdrowi i nieuchronnie bogaci. Nie lecę do Australii za chlebem. Wkładam do plecaka polski patriotyzm – może się przyda. Zostaję.

1992
Mam 25 lat. Już dwa lata uczę marketingu polskich przedsiębiorców. Są chłonni jak gąbki, głodni wiedzy, otwarci na wszystko, co nowe. Pakuję do plecaka ten entuzjazm. Jeszcze się przyda.

1995
Mam 27 lat. Mówię bankrutującej spółdzielni, że jeśli nie przestawią zwrotnicy na rynkowe tory, nie przetrwają roku. Patrzą na mnie jak na gówniarza. Co ja mogę wiedzieć. Myliłem się. Wytrzymali dwa. Pakuję do plecaka lekcję pokory i różnicę pokoleń.

1996
Mam 28 lat. Jestem na stypendium za granicą. Dostaję świetną ofertę pracy. Sięgam do plecaka po zakurzony patriotyzm. Nadal tam jest. Zostaję w Polsce. Dokładam za to do plecaka pierwsze kółka kręcone na głowie: „dlaczego właściwie tu zostałem?”.

2000
Mam 32 lata. Nauczycielka pyta mojego syna, czym zajmuje się tata. „Marketingiem” – pada odpowiedź. Pani mruży oczy. Jeszcze nie wie, czy to bardziej złodziej, czy może jakiś nowy rodzaj akwizytora. Chowam do plecaka pokorę i umiejętność słuchania opinii ludzi, którzy o marketingu nie wiedzą nic, ale i tak wiedzą lepiej.

2005
Mam 37 lat. Moje programy szkoleniowe konkurencja kopiuje bez żenady. W przetargach startuję sam przeciw sobie – te same treści, różne logotypy. Znajomy prezesa kradnie mój projekt, realizuje go i zgarnia kasę, by potem na konferencji dziękować mi za „inspirację”. Pakuję do plecaka klasyczny polski wk**w, zawinięty w dyplomatyczny uśmiech. Jeszcze nie mam tej genialnej umiejętności puentowania ze szkoły Radosława Sikorskiego. 

2010
Mam 42 lata. Na rynek wchodzą młode wilczki marketingu. Na ustach: internet, social media, pasywne dochody z kanapy. W plecakach – tylko powietrze. Gadka szczecińska na ustach i uśmiech taniego handlarza. Omamiani przedsiębiorcy zamiast wartości szukają trików, chwytów, manipulacji. Gdy mówisz „marketing”, ludzie słyszą „ściema”. Pakuję do plecaka cierpliwość i umiejętność odpuszczania. Malkontentów i tak nie przekonasz. Za każdym razem wyciągam z plecaka entuzjazm z 1992 roku. Nie działa już na każdego. Coraz więcej zniechęconych i wypalonych marketerów. Nie marketingiem. Ich szefami, dyletantami czy zwykłymi ściemniaczami. Coraz więcej marek upada z krótkowzroczności rynkowej i braku długofalowej strategii. Coraz więcej firm tonie nie potrafiąc grać w grę o nazwie rynkologia. 

2020
Mam 52 lata. Wszystko wszystkim się miesza: klasyczny marketing, digital, buzzwordy. Jedno się nie zmienia – marketer to wciąż ściemniacz. Tyle że teraz robi cię w bambuko zdalnie. Wkładam do plecaka myśl: to nie marketing oszukuje ludzi. To ludzie oszukują, używając marketingu.

2025
Mam 57 lat. W moim plecaku 35 lat doświadczeń – tych pięknych, trudnych, przełomowych. Napisałem 9 książek. Pomogłem dziesiątkom firm odnaleźć sensowny kompas rynkowy. Coraz częściej widzę projekty, które zamiast budować wartość – manipulują, lekceważą, niszczą zaufanie. Pakuję do plecaka niezgodę. Dowód na to, czego nie robię. I czego nie chcę robić nigdy.

Mam coś cenniejszego niż największy budżet – wolność. Pracuję z tymi, którzy cenią szacunek dla klienta, uczciwość biznesową (nazywaną kiedyś gospodarczym szlachectwem) i pasję tworzenia i monetyzowania wartości. Ta wolność wyboru to najcenniejszy ciężar, jaki nosiłem. Trudny, ale wart każdego kroku.

35 lat w marketingu. Nie żałuję. I to jeszcze nie wieczór. 

PS. Inspiracja wpisem “A”, który udostępnił na LinkedIn Sebastian Gołębiewski

#takietam #marketing #kotarbinski

2 komentarze

  1. Bardzo doceniam i cieszę się, że mogłam spotkać Pana na swojej drodze zawodowo-edukacyjnej.
    Był Pan jednym z wykładowców na studiach podyplomowych w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Zajęcia z Panem to była czysta przyjemność i zawsze porządna dawka praktycznej wiedzy. Od 15 lat zajmuje stanowiska marketera (od asystenta po kierownika działu) skończyłam studia licencjacki z socjologii, magisterskie z zarządzania, pierwsze podyplomowe z public relations, drugie z zarządzania marketingowe (na ALK).. do tego szkolenia, prasa branżowa, książki – często Pana… a i tak coraz częściej słyszę, że “marketing to żadna sztuka, wystarczy nakręcać filmiki i wrzucać do sieci, resztę i tak zrobi AI”…

    Katarzyna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *